1. »
  2. Varia
  3. »
  4. Artykuły
  5. »
  6. „Sailor Moon” — zmierzch tytanów czy złoty wiek?

To pytanie wciąż nie daje mi spokoju, więc teraz, gdy mam okazję, postanowiłem podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na ten temat. Niewątpliwie czasy, kiedy mangę pt. „Czarodziejka z Księżyca” kupić można było w każdej szanującej się księgarni oraz kioskach „Ruchu”, bezpowrotnie minęły. Także w sklepach papierniczych nie piętrzą się już stosy zeszytów, ołówków, kalendarzy czy kolorowanek z sailorkami, i, niestety, TV Polsat nie emituje już tego wspaniałego anime, mimo usilnych próśb i petycji fanów [nawet jeśliby zechciał wyemitować, to by zwyczajnie nie mógł, bowiem już nie posiada licencji na emisję — dop. Kaosu]. W końcu, co chyba najgorsze, społeczność fanowska w pewnym stopniu skurczyła m.in. poprzez porzucenie tego typu rozrywki, gdyż uznana została za coś dziecinnego, co bezsprzecznie jest owocem dorastania. Inni rzucili się w wir hobby bardziej ich ciekawiącego lub zajmującego, część z pewnością zostawiła swoje zainteresowania z przyczyn raczej niezależnych, takich jak np.: brak funduszy czy rodzicielska siła wyższa. Wspomnieć także muszę, iż byłem świadkiem upadku kilku naprawdę dobrych stron i niejednego forum o tematyce BSSM, choć niektóre z nich nie raz już się odrodziły, w co raz to lepszej formie zarówno wizualnej, jak i pod względem treści i zawartości (od razu widać, że prawdziwego sailor-maniaka / otaku tak łatwo nie da się zabić :D).

Ale czyż naprawdę jest tak źle? Oczywiście, że nie! W końcu fani, którzy pozostali (przy życiu) wyrośli na dzielnych i twardych krzyżowców krzewiących wiarę w „Sailor Moon” wśród mangowych pogan lub też na prawdziwych znawców i miłośników tematu, ewentualnie na fanatycznych kolekcjonerów skrywających swe cenne zasoby w strzeżonych piwnicach i podziemiach. A faktycznie nie wszystkim było lekko, bo gdy jedni w spokoju ducha mogli udać się na długo oczekiwany konwent lub też w zaciszu domowego ogniska obejrzeć ulubione odcinki anime, inni musieli zmagać się z brakiem akceptacji zarówno otoczenia jak i rodziny, tudzież lokalnego kaznodziei lub rabina. Ale z drugiej strony nie demonizujemy sytuacji, w końcu nie za każdym rogiem czaił się zbir z kijem baseballowym, gotowy w każdej chwili rzucić się na fana „Czarodziejki”. Jednak w necie natknąć się można było na niezbyt przychylne (delikatnie mówiąc) artykuły z różnych, mniej lub bardziej poważnych źródeł, a także na toplisty strony anty-„Sailor Moon”. Z pewnością niechęć do tego anime / mangi wynikała w pewnym stopniu z akcji tego typu stron [których autorzy widocznie nie mają nic do roboty 😉 — dop. Kaosu], ale winne były (i nadal są) przede wszystkim stereotypy o mandze i anime, a także wszechobecne w necie hentaje, które niejednokrotnie zrażają odbiorców. Mimo iż półki nie uginają się już pod sailorkowym towarem i gadżetami (nie dlatego, że nie nikt już nie produkuje, tylko dlatego, że wszystko już wykupiono XD), zasoby kolekcjonerów bogate w najróżniejsze zbiory, począwszy od breloczków, a na artbookach kończąc, dają nadzieję, że dziedzictwo to szybko z tego świata nie zniknie.

Powracając do sprawy fanów, liczy się w końcu jakość, a nie ilość, i tak długo jak będą prawdziwi miłośnicy, nowe pokolenia będą od nich zapoznawały się z fenomenem BSSM. W kształceniu młodocianych fanatyków… eee znaczy się „młodych fanów”, zwłaszcza w XXI w. nieocenioną rolę odgrywają [bądź odgrywały — dop. Kaosu] takie porządne strony internetowe jak nasze Sailor Moon Universum czy też Dreaming Moon lub Secret World. W czasach, gdy „elektrony płyną poprzez wszechświat” elektroniczne skarbnice wiedzy, jakimi są strony WWW, okazują się być jednym z najpewniejszych sposobów na przekazanie informacji innym.

Teraz coś z innej beczki. Pojawienie się serii PGSM, czyli live action pt. „Pretty Guardian Sailor Moon” przez jednych przyjęte zostało jako wielki powrót serii i zwiastun ożywienia tematów związanych z czarodziejkami, inni zaś stwierdzili, że jest to nieudana próba odgrzania starego hitu, i pozostali wierni wersji animowanej. Czyli prawie jak konserwatyści i liberałowie… Jakby jednak nie było, wprowadziło to sporo kolorytu do mangowego światka, i stało się tematem wielu spekulacji. Istnieją podobnie plotki jak i fakty dotyczące ponownego narysowania mangi przez panią Naoko. Dość niespodziewane wydanie w roku 2003 magazynu „Kawaii 100% Sailor Moon” było miłą niespodzianką dla czytelników i znakiem, że o czarodziejkach w prasie nie zapomniano. Niemniej jednak (jak ja lubię tak zaczynać), zjawisko, które to Polska i świat przeżywały w latach 90. ubiegłego stulecia, — tzw. „sailorkowy boom” — przyczyniło się do powstania podatnego gruntu, na którym w późniejszych latach zaczęło się rozwijać zainteresowanie mangą i anime. Wielu twierdzi, że właśnie wtedy miał miejsce złoty wiek „Czarodziejki z Księżyca”, kiedy to anime było na ustach wszystkich, ale czy na pewno? W końcu rozkwit społeczności fanowskiej, wydawnictw prasowych oraz dystrybutorów anime nastąpił dopiero w latach późniejszych, zwłaszcza studiów AMV, czy grup tworzących fansuby, fanziny czy też fanarty itp. I myślę, że rozwój ten trwa do dziś, niczym powolne dojrzewanie owocu, nim stanie się gotowy do zerwania.

Tak więc sądzę, że złoty wiek „Sailor Moon” właśnie trwa, i mimo iż cieniem nań rzucają się niektóre fakty i zdarzenia o negatywnym charakterze, wystarczy tylko dostrzec prawdziwą rzeczywistość poprzez zasłonę złudzeń.

Autorzy

  • Syrius (tekst i opracowanie)
  • 渾沌の天使 Kaosu no Tenshi (korekta)